Koszyk zakupów

Brak produktów w koszyku.

Z kryzysem i porażką za pan brat


Życie jest jak sinusoida. Raz jesteśmy nad kreską, raz pod. Warto nauczyć się funkcjonować na niepewnym, sinusoidalnym gruncie, bo tak właśnie wygląda życie. Brzmi trywialnie?  Być, może ale i codzienna lekcja, którą dostajemy od życia, uczy nas pewnej cennej prawdy – że to od nas zależy, od naszych wyborów, nastawienia, emocji i umiejętności przechodzenia z jednego kryzysu do drugiego, będzie zależało to, jak sobie z tym wszystkim poradzimy. Czy poddamy się, staniemy w miejscu, narzekając na los który innym tyle dobrego daje, a nam wiadomo, tylko wiatr z piaskiem w oczy. A może z podniesionym czołem staniemy z kryzysem i powiemy głośnio „ spokojnie, dasz radę”!?

Perspektywa nieprzewidywalności
Większość kryzysów nie da się przewidzieć, chociaż nie jest tak, że przychodzi bez żadnej zapowiedzi, zazwyczaj pojawiają się drobne sygnały np. coraz częściej zaglądasz do kieliszka z winem, coraz częściej wyzywasz swoje dziecko, coraz częściej patrzysz na siebie z obrzydzeniem w lustrze, albo przymykasz oczy na zażyłość partnera z innymi kobietami, lub nie walczysz o swoją godność w pracy. Lekceważąc pierwsze symptomy hodujemy kryzys , który ma czas spokojnie się rozwinąć i uderzyć z pełną pompą. Powtarzamy sobie „ nie ma cię co przejmować”, odsuwając problem na później. Niektórzy lekceważą zagrożenie a inni mają nadzieję, że wszystko samo się ułoży. Na świat i zachowania innych nie mamy wpływu, mamy wpływ tylko na samych siebie.

Poznajcie przejmującą historię Kaśki
Nasza anonimowa bohaterka ma za sobą wiele kryzysów: egzystencjalnych, rozwojowych, osobistych zawodowych. Ale nie zniszczyły jej. Nauczyła się z nimi żyć. Niektóre po prostu akceptować, inne pokonywać, a jeszcze inne przekuwać w sukces. Poznajcie jedną z najtrudniejszych doświadczeń Kaśki K, czyli kryzys finansowy.

„Życie nauczyło mnie jednego: nawet kiedy sytuacja wydaje się w danej chwili beznadziejna to zawsze trzeba szukać pozytywnych stron tego co się wydarzyło i nas spotkało, pamiętając przy tym, że nic nie dzieję się bez przyczyny i wszytko jest „po coś”. Kiedy spojrzymy na swoje życie wstecz okazuje się, że układa się ono w logiczną całość a zdarzenia jakie występowały po sobie i ludzi których spotykaliśmy wydają się jakby wręcz zaplanowane. Osobiście padłam ofiarą oszustwa, firma z która współpracowałam nie wypłaciła mi 1,5 mln zł za wykonaną rzetelnie pracę. Sprawa oczywiście trafiła do sądu lecz zanim zostanie rozstrzygnięta miną lata a zaciągnięte zobowiązania, podatki itd. muszę spłacać zobowiązania za zakupiony materiał mimo, iż ja nie uzyskałam zapłaty za pracę. 

Co mi osobiście pomogło się podnieść z tej patowej sytuacji i pomaga żyć pomimo długów jakie musiałam zaciągnąć na poczet dalszego rozwoju? Kiedy wszyscy w koło pytają jak to możliwe, że jesteś taka uśmiechnięta i zadowolona mając takie kłopoty? Powtarzają ciągle: Ja bym na Twoim miejsc się załamał/a”, lub ” Nic tylko wstrzelić sobie w łeb”.  Cieszę się wtedy, że to nie ich spotkało, bo mogli zrobić sobie krzywdę. Co sprawia, że żyję i mam się dobrze to mój stosunek do porażki, czyli wewnętrzne przekonanie. Ja traktuję porażki, jako początek czegoś nowego. Uważam, że każdy ma prawo do niepowodzeń, większych lub mniejszych. Sądzę, że sztuką jest wyciągać z nich wnioski: co było dobrze a co można będzie można zrobić inaczej i nie poddawać się lecz próbować dalej, tylko troszkę w inny sposób. Przecież coś się musi skończyć, aby coś mogło się zacząć… coś nowego.. .Odkryłam, że zamiast koncentrować się na świecie zewnętrznym na problemach i trudnościach, trzeba przekierować swoja uwagę do wewnątrz. Presja nie pochodzi od zewnątrz od innych lecz nas samych. To od nas zależy czy przejmujemy sie opinią innych, czy zastanawiamy sie „co ludzie powiedzą” i czy stawiamy granicę. To my sami narzucamy sobie wymogi i gdy nie uda nam się ich osiągnąć, czujemy wstyd, poczucie winy, brak poczucia wartości. To my chcemy coś znaczyć, osiągnąć, zaistnieć, robiąc często rzeczy wbrew sobie, naginając swój kręgosłup moralny. I tylko my możemy powiedzieć STOP i poszukać odpowiedzi jak chcę przeżyć swoje życie dalej. Czy ciągle smutny i użalający się nas sobą czy uśmiechnięty i dumny z podniesioną głową? Jak chcesz by pamiętały Cię Twoje dzieci, rodzice i znajomi a przede wszystkim Ty sam?
Nie ma człowieka, który nie popełnił w swoim życiu błędu i nie poniósł mniejszej lub większej porażki. Kluczem jest jaką postawę przyjmujemy wobec nich. 
 Czy jest to postawa „wyrokującego”, który kiedy popełni błąd reaguje emocjonalnie i automatycznie szuka winnych ? Czy jest to postawa „uczącego się”, który skupiony jest na rozwiązaniach i dokonuje wyboru jak chcę się zachować w danej sytuacji?
– Czy stawiamy się w roli „ofiary”, która nie ma wpływu na to co mu się przydarza w życiu i ma poczucie, że nic od niej nie zależy? Czy przyjmujemy rolę „uczestnika” wydarzeń w swoim życiu?
Ja zadałam sobie kluczowe pytania, które mi pomogły i mam nadzieję, że pomogą Tobie
  •  Co jest dla mnie najtrudniejsze dla w tej sytuacji?
  • Za co ja jestem odpowiedzialny?
  • Co mimo wszytko się udało?
  • Co jest możliwe do zmiany?
  • Na co mam wpływ?
  • Czego ta sytuacja mnie uczy?
  • Co następnym razem zrobię inaczej?
  • Jakie pytania chcę zadać sobie lub innym?
  • Jakie kroki mogę podjąć, żeby naprawić sytuację?
  • Kogo/ czego potrzebuję do poradzenia sobie z tą sytuacją w przyszłości?

Bardzo ważne jest jakie pytania sobie zadajemy podczas niepowodzeń, bowiem dobre konstruktywne pytania poszerzają horyzonty, potrafią wydobyć nasze uczucia, myśli, ukryte pragnienia ukazując nowe możliwości działania. Jednak są pytania, które działają destrukcyjne i demotywująco po których czujemy smutek, lęk i mamy poczucie winy i niemocy. Ja przyjęłam postawę „Uczącego się”, uczestnika, a nie ofiary!
Doświadczenie moje jest takie, gdy umocnisz swoje wnętrze, poznasz własne jasne i mroczne punkty, zaakceptujesz zalety i słabości, otworzysz się na swój wewnętrzny rozwój, żadna sytuacja zewnętrzna nie będzie wstanie być dla Ciebie groźna na tyle by wzbudzić w Tobie lęk i strach przed jutrem na dłuższy czas niż 5 min. Ważne, by podążać i podnosić się z porażek z otwartością i akceptacją na to co jest teraz i dalej robić „swoje” lecz mądrzejsza o doświadczenia –  Kaśka K.

Na pokrzepienie serc

Jedna z życiowych prawd mówi, że każdy z nas popada i popełnia błędy, to normalne. To także niezbędne. Niezbędne dlatego, że nasz rozwój osobisty i zawodowy zależy od tego, w jaki sposób podchodzimy do kryzysów, jak je definiujemy, jak diagnozujemy i co z nich wynosimy. W konsekwencji czego nie podejmujemy wyzwań, wyznaczamy mało ambitne cele, trwamy w strefie komfortu, uciekamy przed zmianami poddajemy się stagnacji, nie wykorzystujemy swojego potencjału.

Dlaczego boimy się kryzysów i porażki?
Żyjemy w społeczeństwie o mentalności, które nie akceptuje porażki. Przeciwieństwem na pewno są Amerykanie, którzy zawsze na zadane pytanie jak się masz, odpowiadają „ Ok, I’m fine”. Rzadko kiedy usłyszymy: poszukaj rozwiązania, znajdź przyczynę.  Pamiętaj, że kryzys uczy nas sto razy więcej niż sukces. Znajdź w sobie gracza a nie ofiarę, wzmocnij wewnętrzne poczucie kontroli i weź odpowiedzialność, dokonaj analizy i wyciągnij naukę, skorzystaj z doświadczeń i ze wsparcia innych, nie bądź Gosią Samosią. Podejmij działanie, skup się na problemie a nie na emocjach towarzyszących problemowi i przede wszystkim: KREUJ NOWE, MĄDRZEJSZE O WIEDZĘ KTÓRĄ DAŁ CI KRYZYS.

sukcesomania